Przejdź do głównej zawartości

KOŚCIÓŁ ŚWIĘTEJ KATARZYNY DZIEWICY I MĘCZENNICY W PODDĘBICACH.

Fragment ołtarza w kościele pw. Św. Katarzyny Dziewicy i Męczennicy, Poddębice.
    Dojrzały niderlandyzm, przyjemne okucie w ornamencie już z dobrze wykształconymi elementami zdobień imitujących kamienie szlachetne (kaboszony – te okrągłe, rauty – te szlifowane płaszczyznowo). Uwielbiam formułę tego ornamentu z uwagi na jego czytelność, bez udziwnień czysto, prosto, po mordzie kutą blachą, bez zbędnych udziwnień. Jeszcze co prawda za wcześnie na świńskie ogonki (Schweifwerk), widać jednak w tej dosłowności, że czas już na inną ornamentalną nowinkę, która już niebawem pewnie zawita w progi centralnej Polski. 

    Rzeźba (chyba św. Barbary, ale gdzieś mi wieża umknęła) słaba, wystarczy spojrzeć na draperie szat, płaskie, bez wyrazu z takim trochę pamiętającym gotyk zakrzywieniem przy podstawie. 

     Logiczna korespondencja ideowa porządku konstrukcji ołtarza. Wezwanie kościoła św. Katarzyny, ołtarz wieńczą postacie świętych dziewic, zatem i porządek architektoniczny przypisany bardziej kobiecej symbolice (porządek joński, widoczny na kapitelach, ale nie tylko). Nawet w dekoracji szat widzimy cudownie słaby ornament okuciowy. 
Ostatnia uwaga, to ten kontrast wszechobecnej bieli ze złotą farbą ornamentu. To chyba pokłosie obrzydliwej maniery marmuryzacji, tj przeświadczenia, że jak pomalujemy wszystko na biało to marmurowo podbije splendor przedstawienia. Trend taki utrzymywał się w czasach polskiego rocaille (po 1730 r.), tj wszystkich tych asymetrycznych kogucich grzebieniach 😊

    Ten niderlandyzm to ornament datujący, w tym przypadku jakaś pierwsza – druga dekada XVII wieku.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

TAK O ANIOŁKACH ODDOLNIE, A MOŻE DLA CZEGO TAK WAŻNE SĄ PLECY?

Widok na nawę główną z perspektywy gzymsów, katedra, Łowicz, 2014. Aniołek z trąbeczką, przykurzony z dystansu i miejsca, które z gruntu nie było dedykowane widzowi. Oglądacz – delektant miał stać na dole, zadzierać głowę i przez wzgląd na dystans, nie dostrzegać szczegółów. Krocząc po balkoniku na wysokości gzymsów (a z tymi gzymsami to odrębna i równie ciekawa historia) napatoczył mi się od taki widoczek wnętrza katedry łowickiej. I pewnie nie było by w tym nic specjalnego, ale jak sobie tak na tą postać patrzę, nachodzi mnie taka refleksja, że mało finezji w aniołku, więcej deski. Co gorsza od tyłu, bielona, miejscami nawet nie pomalowana i tu nawiążemy do rzeźby.  Raz w życiu miałem przyjemność uczestniczyć w tgz wykładach Władysława Hasiora w jego „świetlicy powiatowej”, na których uczulał, że klasę rzeźby i warsztat artysty ocenić można dopiero po tym co zobaczymy w miejscach na rzeźbie nie przeznaczonych do oglądania. Od tego czasu za każdym razem rozdeptuje wszelk...